Co mają wspólnego ubezpieczenia komunikacyjne z alpakami? – o niemiłych wypadkach i trochę milszych sposobach radzenia sobie z ich skutkami
Samochód to taka kromka chleba naszego życiowego śniadania, to znaczy, że wszyscy lubią, wszyscy codziennie korzystają, ale czasem można w niej natrafić na gorzki kminek rzeczywistości w postaci kolizji. Na polskich drogach co godzinę dochodzi do 47 dzwonów. To oznacza, że jeśli nasz bohater, dajmy na to Juliusz z Zielonej Góry, zapakuje całą rodzinę do samochodu w drodze na sobotnią wycieczkę na farmę alpak, to może mu się zdarzyć tak, że coś się po drodze wydarzy. Na szczęście Juliusz ma OC i AC. Dlaczego warto mieć pakiet ubezpieczeń komunikacyjnych?
Janina Daily tłumaczy raport „Jak ubezpieczenia zmieniają Polskę i Polaków” – tzn. opowiada, jak należy rozumieć ważne liczby z tego opracowania. Zajrzyjcie do niego koniecznie również, przekonajcie się, jak dużo znaczą ubezpieczenia. Możecie przy tym głaskać alpaki!
Samochód jak kromka chleba… oby nie z kminkiem
Mimo iż Juliusz sam jest najbardziej uważnym człowiekiem wszechświata, zawsze stara się rozglądać na drodze jak jastrząb, to chwila nieuwagi i zaangażowania w podawanie żelków dziatwie, ciach, zderzyli się! Ciach wina Juliusza, a jak nie Juliusz winien, bo przecież on rozglądał się jak jastrząb, to winien ktoś inny, ale szkoda jest. Ciach i jest kminek w chlebie.
Kminku w postaci stłuczek lub co gorzej wypadków, uniknąć się nie da, niemniej szczęśliwie Juliusz posiada coś, co jest jak pluszowy plaster na wszelkie otwarte rany zadane przez rzeczywistość, to jest ubezpieczenie OC i AC. I to właśnie to ubezpieczenie sprawia, że wyprawa na farmę alpak, która mogłaby go kosztować dodatkowe kilka tysięcy złotych, tak naprawdę kosztuje go tylko trochę stresu, który zresztą bardzo łatwo jest zredukować, głaszcząc alpaki. Dlaczego Juliusz miałby płacić kilka tysięcy? Zanim do tego dojdziemy, wyjaśnijmy na czym polega różnica między OC i AC. Bo to niby wiadomo, ale nie doceniamy.
Ubezpieczenia komunikacyjne – od czego jest OC i AC?
Jeśli to Juliusz byłby winien stłuczki, musiałby zwrócić poszkodowanemu koszty naprawy auta i innych poniesionych strat. Jeśli nic nikomu by się nie stało, to w grę wchodziłyby tylko koszty rzeczowe. Gorzej, jakby Juliusz spowodował poważny wypadek, w którym ktoś odniósłby poważne obrażenia. Wtedy Juliusz musiałby zapłacić za rentę, rehabilitację, a czasem i leczenie – bywa że i kilkaset tysięcy złotych. Na szczęście polisa odpowiedzialności cywilnej (OC) dla posiadaczy samochodów jest obowiązkowa. Jej zakres jest regulowany specjalną ustawą, więc wszyscy jesteśmy chronieni, gdybyśmy nieszczęśliwe brali nie ze swojej winy udział w nieprzyjemnym zdarzeniu drogowym zakończonym hukiem i co najmniej powyginaną blachą. Juliusz z kolei nie musi płacić setek tysięcy złotych za kolizję poszkodowanemu, bo zrobi to za niego ubezpieczyciel OC. Juliusz więc co roku odnawia polisę. Pilnuje tego bardzo, bo nie dość że komfort, to jeszcze za brak OC grożą spore kary. Wiadomo.
Juliusz nie ogranicza się jednak tylko do kupna OC. Swój samochód, który kocha tylko trochę mniej niż żonę i alpaki, chroni polisą AC. I ma dzięki temu pewność, że w razie stłuczki, jak się zagapi nieszczęśliwe, np. podając dziecku żelki o smaku coca-coli, (czego nie powinien w żadnym wypadku robić podczas jazdy, a jednak…. Któż z nas by nie podał dziecku żelka?), nie musi płacić z własnej kieszeni za naprawę swojego samochodu. A to średnio wypada 6 tysięcy złotych!
AC jak alpaka
W sumie ubezpieczenie AC jest trochę jak taka alpaka – nie wszyscy doceniają, nie wszyscy myślą o tym, że coś takiego istnieje, a gdy przychodzi co do czego, to okazuje się, że to jednak całkiem miłe stworzenie. W Polsce ledwie ¼ samochodów ma ubezpieczenie AC. Wciąż 75% Polaków nie zdaje sobie sprawy, jak miłym i użytecznym jest posiadanie takiej komunikacyjnej poduszki bezpieczeństwa w postaci ubezpieczenia autocasco.
Nie zawsze jest wesoło
Niestety, podróż samochodem to nie zawsze jest wesoła przygoda, gdzie cała rodzina śpiewa piosenki, je żelki, a dzieci robią innym kierowcom ten superśmieszny, ponadczasowy żart, gdzie pisze się na kartce papieru przykładanej do szyby, że POMOCY, PORWANO NAS!!!!
Warto o tym pamiętać.
W 2016 roku o 44 tysiące wzrosła liczba zgłoszonych kolizji w porównaniu z rokiem poprzednim. Dla państwa oznacza to tyle, że roczne koszty zdarzeń drogowych w Polsce są szacowane na około 3 procent PKB. W 2015 roku ekonomiczny koszt zdarzeń drogowych wyniósł 50,3 miliardy złotych! Za tę kwotę moglibyśmy wybudować na przykład 20 stadionów. Albo… Wielki Zderzacz Hadronów!!! Myślę, że tak właśnie można to tłumaczyć wszystkim nieostrożnym kierowcom – zatrzymywać ich i mówić uprzejmie, że witam pana serdecznie, czy wie pan, że z każdym kilometrem, o który przekracza pan dozwoloną prędkość, pozbawia pan nas możliwości zbudowania zderzacza hadronów?!
Niestety, istnieją jeszcze inne możliwe konsekwencje kolizji i wypadków, i to jest zagrożenie naszego własnego bezpieczeństwa. W zeszłym roku 40,8 tysięcy ludzi zostało rannych na polskich drogach, w tym 12 tysięcy ciężko. Śmierć poniosło 3026 osób.
Bardzo nieprzyjemne statystyki…
Te wszystkie liczby sprawiają, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo na drogach, to nie jesteśmy prymusem na tle Unii Europejskiej. Jeśli weźmiemy pod uwagę współczynnik śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w przeliczeniu na milion mieszkańców, okaże się, że gorzej jest tylko w Bułgarii, na Łotwie i w Rumunii. U nas ten współczynnik to 79 ofiar rocznie na milion obywateli.
Koszt polisy a koszt naprawy
Ubezpieczyciele wypłacają rocznie 12 miliardów zł za szkody w związku z wypadkami, kolizjami i kradzieżami pojazdów. 12 miliardów to mniej więcej 24 ciężarówki pieniędzy. Dokładniej rzecz ujmując, w 2016 roku było to 11,9 miliardów złotych, z czego 4,2 mld zł to wypłaty za szkody z AC, a 7,7 mld zł wypłaty odszkodowań z OC. I tutaj jest ta kluczowa informacja dla Juliusza i jego rodziny, która pozwoli im się w spokoju cieszyć mizianiem alpak. Koszt polisy OC, którą Juliusz posiada zaczyna się zazwyczaj już od kilkuset złotych. Koszt średniej szkody z OC jest 10 razy wyższy. Ale że OC jest obowiązkowe, to nie ma co tu dyskutować. Warto wiedzieć, że polisa AC kosztuje 5 razy mniej niż średnia szkoda. Korzyści zaś są ogromne. Kilka tysięcy minimum do przodu i jeszcze tyle stresu mniej. Bo przecież każdy kocha swoje auto i chce je jak najlepiej chronić. No nie udawajmy, że jest inaczej!
A mieć i nie mieć 7 tysięcy złotych, zaoszczędzonych dzięki AC, to już jest całkiem miła dla serca i portfela różnica. W nagrodę za swoją przezorność Juliusz będzie mógł kupić dzieciom bardzo dużo lodów na farmie alpak. Ewentualnie – jeśli jego dzieci nie dadzą rady zjeść ponad 3000 gałek lodów, będzie mógł przeznaczyć te pieniądze na pozostałe swoje polisy – na przykład na ubezpieczenie zdrowotne, o którym opowiemy w kolejnym odcinku tego cyklu.
Pozdrawiam serdecznie,