Taxi, Uber, BlaBlaCar – wyjaśniamy mity o OC dla tych pojazdów

Nie po raz pierwszy namawiamy, by z ostrożnością podchodzić do informacji o ubezpieczeniach, które można znaleźć w internecie. Ostatnio można było przeczytać na jednym z portali motoryzacyjnych kilka nieprawdziwych informacji o regresie z OC komunikacyjnego. Dziś zajmiemy się kolejnym zestawem prawd, pół-prawd i mitów, dotyczących OC. Tym razem będzie o taksówkach, Uberze, BlaBlaCar*. Czy można liczyć na odszkodowanie, gdy jest się pasażerem a dojdzie do wypadku?

Mit numer 1: O Uberze, co rzekomo nie ma OC

Co jakiś czas w Internecie pojawiają się informacje, że pasażerowie Ubera i podobnych platform nie są należycie chronieni, bo kierowcy Ubera:

  1. nie mają w ogóle OC
  2. nie mają specjalnego OC dla przewoźników

Wyjaśnijmy: nie ma czegoś takiego, jak „specjalne OC” dla kierowcy Ubera. Tak samo jak nie istnieje „specjalne OC dla kierowcy taksówki”.

Obowiązkowe OC komunikacyjne jest dokładnie takie samo dla wszystkich kierowców. Dotyczy to więc kierowcy taksówki, Ubera, pana Kowalskiego, który pracuje jako dostawca i pani Nowak, która prowadzi własną firmę. Zakres tego ubezpieczenia nie ma nic wspólnego z zawodem, jaki wykonujemy. Liczy się tylko to, czy jesteśmy posiadaczami samochodu. Jeśli tak – mamy obowiązek ubezpieczenia OC. Pasażer zaś ma zapewnioną ochronę ubezpieczeniową, niezależnie od tego, czy jedzie z żoną, taksówkarzem, czy wybrał Ubera.

Skąd zatem przekonanie o konieczności posiadania „specjalnego OC” dla kierowców taksówek czy Ubera? Być może stąd, że w Polsce istnieje polisa OC dla przewoźnika, więc można ją skojarzyć z taksówką czy Uberem. Tymczasem OC przewoźnika dotyczy transportu rzeczy przez firmę transportową. Natomiast taksówki, ubery, blablacary mają zwykłe ubezpieczenie OC, takie jak każdy posiadacz pojazdu.

A co jeśli jedziemy samochodem, który nie ma OC? W Polsce zdarza się to na szczęście rzadko. Mniej niż 0,5% kierowców jeździ bez OC. Jeśli sprawca wypadku nie miał OC (również jeśli zbiegł z miejsca wypadku), za szkodę odpowiada Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Poszkodowani są więc chronieni, dzięki UFG. I znów, nie ma znaczenia, czy sprawcą jest taksówka, Uber, czy inny pojazd. UFG zadziała zawsze tak samo.

Mit numer 2: OC się nie liczy!

Składka za ubezpieczenie OC zależy od… ryzyka, jakie możesz stworzyć. Jesteś spokojnym, dojrzałym, bezwypadkowym kierowcą – płacisz mniej. Jeździsz agresywnie i powodujesz stłuczki – płacisz więcej. Ryzyko rośnie też wraz z intensywnością używania samochodu. Jeśli dużo jeździsz, płacisz więcej. Dlatego taksówkarze płacą wyższe stawki niż przeciętny Kowalski. Dowód rejestracyjny taksówki ma adnotację urzędową. Jest to jasna informacja dla ubezpieczyciela, że pojazd służy do zarobkowego przewozu osób, a co za tym idzie można w indywidualny sposób ocenić ryzyko i odpowiednio określić wysokość składki.

W przypadku Ubera czy BlaBlaCar, takiej adnotacji nie ma. Powstaje więc pokusa, żeby ubezpieczyciela oszukać, ukryć fakt zajmowania się przewozem osób i w ten sposób obniżyć składkę. Tylko czy ubezpieczenie OC przy takim oszustwie będzie działało?

Oczywiście że tak! OC ma przede wszystkim chronić poszkodowanego. Poszkodowany nie ma wpływu na to, czy posiadacz pojazdu oszukiwał, zawierając ubezpieczenie. Dostanie więc odszkodowanie niezależnie od tego, czy sprawca ujawnił ubezpieczycielowi, że zajmuje się przewozem osób, czy też nie.

Konsekwencje natomiast poniesie sprawca wypadku. Jeżeli ubezpieczyciel, nawet w trakcie trwania umowy ubezpieczenia, poweźmie informację, że z jakiegoś powodu wzrosło ryzyko, za które odpowiada (np. okaże się że pojazd służy właśnie do zarobkowego przewozu osób), może przeliczyć składkę ponownie i zażądać dopłaty. I tak właśnie zrobi.

Mit nr 3: OC działa inaczej w zależności od tego, czy przewóz wykonujemy z grzeczności czy za pieniądze

I akurat w tym stwierdzeniu jest część prawdy. Jeśli jedziesz z rodziną, szefem, podwładnym jako pasażer, i ta osoba spowoduje wypadek, w którym coś ci się stanie, dostaniesz odszkodowanie. Odszkodowania nie dostaniesz, gdy korzystasz z tzw. przejazdu z grzeczności, ale tylko jeśli wypadek zdarzył się bez winy kierowcy. Przykładowo, kierowcy odpadło koło i doszło do zderzenia, a pasażer został poszkodowany.

Z czego to wynika?

Takie przejazdy, w których kierowca nie oczekuje, że dołożysz się np. do kosztów podróży, to przejazdy z grzeczności, czyli wszystkie te, które są okazjonalne, nieodpłatne, z dobrej woli przewożącego i bez zawartej umowy.  Odpowiedzialność posiadacza takiego pojazdu oparta jest na zasadzie winy i ta musi zostać udowodniona, by zadziałał mechanizm ochronny ubezpieczenia OC ppm.

Jeśli jednak przewóz jest za pieniądze, kierowca odpowiada na zasadzie ryzyka. Nie trzeba więc udowadniać mu winy, by poszkodowany otrzymał odszkodowanie.

* Tekst nie faworyzuje jakiegokolwiek środka transportu. Jedynym jego celem jest weryfikacja nieprawdziwych informacji, które pojawiają się w przestrzeni publicznej i mają negatywny wpływ na wiedzę poszkodowanych o OC komunikacyjnym.